Zamek Cesarski – symbol „sprawiedliwości dziejowej”

Zamek Cesarski

Zamek Cesarski to milczący świadek historii. Milczący, bo nie jest zamkiem-muzeum z eksponatami, nie ma w nim gablot, nie ma ścieżki narracyjnej. Pokoje są puste, a do wielu nie ma nawet dostępu. Jednak cały gmach opowiada historię obcej dominacji w dwóch odsłonach, trzeba tylko wiedzieć, gdzie i czego szukać. Ten przewodnik na pewno Wam pomoże w zwiedzaniu na własną rękę, tym bardziej, że próżno szukać na miejscu przewodników drukowanych.

Najważniejsze informacje

Skąd w nazwie cesarski?

Nawet osoby średnio zainteresowane historią mogą się zastanawiać, skąd zamek cesarski w Poznaniu. Wszak żaden z naszych władców nie szczycił się takim tytułem, ba, nawet nie rościł sobie do niego prawa. I racja, gdyż przydomek cesarski wziął się od cesarza niemieckiego, króla Prus, margrabii Brandenburgii, burgrabii Norymbergii, suwerena i wielkiego księcia Śląska, wielkiego księcia Poznania i tak można by dalej wymieniać – Wilhelma II Hohenzollerna. Dla wyjaśnienia, to ten władca, który był u steru Cesarstwa Niemieckiego od późnego wieku XIX po koniec IWŚ. W tamtym czasie Poznań, jak i cała Wielkopolska była pod zaborem niemieckim, a Posen, jak nazywali nasze miasto Niemcy, był jednym z większych miast na wschodniej granicy cesarstwa. Na początku XX wieku z rozkazu samego Wilusia rozebrano umocnienia Twierdzy Poznań, a na jej miejscu powstało nowe, reprezentacyjne założenie urbanistyczne – Dzielnica Cesarska. Jak się możecie domyślać, jej dominantą był właśnie Zamek Cesarski, jedna z wielu rezydencji ostatniego cesarza Niemiec i zarazem jeden z najmłodszych zamków w Europie.
Za czasów cesarskich Zamek był najwyższą budowlą w Poznaniu i nie było to przypadkiem. Cała Dzielnica była istnym pomnikiem państwa niemieckiego, a wieża zamku miała przypominać Polakom, kto tu rządził. Nic dziwnego, że gmaszysko było dla Poznaniaków „ciężkie w stylu i obce nam duchem” (to cytat z międzywojennych przewodników). Fakt, neoromański styl imitujący średniowieczne warownie, obłożone piaskowcem ściany i granitowe fundamenty są dalekie od rodzimych wzorców architektonicznych. Po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim (o którym przeczytacie tutaj) próbowano tą „inność” dość pokracznie oswajać popiersiami polskich królów czy polskimi herbami. Mimo to, do IIWŚ we wnętrzach wciąż dominował wystrój cesarski, a z zewnątrz gmaszysko praktycznie się nie zmieniło. Przejdźmy się zatem po zamku śladami cesarza.

Śladami Cesarza

Tutaj niestety można się trochę zawieść, bo śladów cesarskich jest jak na lekarstwo, a to za sprawą późniejszej przebudowy zamku przez hitlerowskich architektów (o czym w następnej części). Największym i najbardziej widocznym śladem jest sama bryła zamku  – ciężka, miejscami toporna budowla o granitowych fundamentach i piaskowcowych ścianach. Wąskie i wysokie okienka wybite w narożnych wieżyczkach do złudzenia przypominają strzelnice średniowiecznych, kamiennych warowni. Liczne półkoliste łuki zwieńczają okna i portale, czasami znajdując wsparcie na małych, ozdobnych kolumienkach. Oto kwintesencja stylu romańskiego, który dominował w Europie … w wiekach X-XII.

Były to czasy świetności Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, czasy cesarzy Ottonów, Henryków i Fryderyka Barbarossy. Cesarz Wiluś czuł się spadkobiercą i kontynuatorem Ottońskiej spuścizny, co tłumaczy wybór stylu architektonicznego – neoromańskiego, neo, bo przecież zamek powstał w XXw. Autorem projektu był niemiecki (a jakże!) architekt Franz Schwechten, który już miał na swoim koncie kilka udanych projektów dla rządu. Jednym z nich był Kościół Pamięci w Berlinie (Kaiser-Wilhelm-Gedächtniskirche), który w części przetrwał wojenną pożogę i stoi do dziś przy berlińskim zoo. Do dalszych poszukiwań cesarskich śladów na zewnątrz przyda się lornetka, teleobiektyw lub dobre oko. Są to liczne płaskorzeźby czy dekoracje z motywami ze starogermańskich bajek. Nie wszystkie przetrwały późniejsze przebudowy, niemniej część z nich pozostawiono na swoim miejscu. Są przedstawienia rycerzy i turniejów, smoków, ba, nawet Czerwonego Kapturka. Proponuję zabawę – poniżej wrzucam zdjęcia kilku dekoracji, a Ty, drogi czytelniku, postaraj się odnaleźć je wszystkie podczas samodzielnego zwiedzania Zamku.

Przejdźmy teraz do wnętrza, by zobaczyć resztkę z cesarskiego przepychu. Idealnie byłoby wejść wejściem cesarskim, tym pod wieżą zegarową. Niestety jest ono zazwyczaj zamknięte dla pojedynczych zwiedzających, jednak da się je otworzyć dla grup zorganizowanych  – skontaktuj się znami, a na 90% uda nam się ta sztuka:). W przyziemiu wieży czeka pierwsza gratka dla zwiedzających – oryginalny tron Wilhelma II i Augusty Wiktorii, który niegdyś stał w sali tronowej. Celowo nie wrzucam zdjęcia tronu – wszystkiego zdradzać nie chcę. Idźmy dalej schodami do góry, w lewo aż do końca korytarza. Właśnie minęliśmy po prawej dawne apartamenty cesarskie, jednak tam próżno szukać cesarskich śladów. Tu, oraz na podobnym korytarzu piętro wyżej znajdziesz zdobione skrzynie drewniane, jedna z bardzo ciekawymi rzeźbieniami romańskimi, odpowiednimi dla całego gmachu. Skrzynia ze stalowymi okuciami (stoi zazwyczaj na 2. piętrze) to kopia skrzyni z zamku Saint Denis przechowywanej w Luwrze – taki prezent pod choinkę dla cesarskiej pary od mamusi Wilusia.

Na 2. piętrze, dokładnie w miejscu z powyższego zdjęcia znajdziecie hol kolumnowy. Widoczne kolumienki to kolejna mikroskopijna pamiątka z wystroju cesarskiego. Szkoda, że nie zachowały się barwione szyby okien z przedstawieniami „z lasów i pól niemieckiego krajobrazu”. Wystrój reszty korytarza został jednak całkowicie zmieniony podczas hitlerowskiej przebudowy. Koniecznie zwróćcie uwagę na „wątpliwej artystycznej jakości” (mój ulubiony cytat z Macieja Szymaniaka, spec przewodnika po Zamku) galerię historii Polski ze słusznie minionej epoki PRL.

Idźcie dalej przez drzwi widoczne na zdjęciu, a dojdziecie do dawnych apartamentów cesarzowej. Aż dziw bierze, że cesarz i cesarzowa nie mieszkali obok siebie, tylko po przeciwnych stronach dziedzińca! Próżno tam szukać pozostałości wyposażenia; główną atrakcją jest ogromny balkon cesarzowej z przepięknym widokiem na ogród zamkowy. Jest on otwarty w sezonie wiosenno-letnim, wystarczy otworzyć drzwi balkonowe bez obawy o wyproszenie przez ochronę. Widok z balkonu niewiele się zmienił od tego, który podziwiała cesarzowa. Teatr Wielki, na wprost budynek Komisji Kolonizacyjnej, na prawo strzelista wieża dawnego Pauli Kirche. Nawet budynki po prawej stronie są te same i to z tych okien zwykli, szarzy mieszkańcy mogli podglądać cesarzową na swoim prywatnym balkonie! Niech ten widok będzie piękną kulminacją wycieczki po Zamku śladami pary cesarskiej.