Muzeum Sztuk Użytkowych w Poznaniu

Muzeum Sztuk Użytkowych Poznań
Martyna Kaczmarek
Latest posts by Martyna Kaczmarek (see all)

Muzeum Sztuk Użytkowych w Poznaniu

Tu poczujesz się jak w domu

 

Przeciętny turysta na dźwięk słowa „muzeum” zazwyczaj wydaje z siebie jęk rozpaczy i odwraca się plecami, próbując czmychnąć, gdzie pieprz rośnie. Sami przyznacie, że muzea nie mają łatwego życia, bo jak tu zachęcić opornych obywateli do zgłębiania historii, kiedy temat nie jest na tyle interesujący dla dzieci, żeby przebić, dajmy na to Pokemony. Dorośli zresztą też chętniej zgłębiają dorobek np. polskiego piwowarstwa niż klasyczne muzeum. Zobaczmy, jak z problemem ogólnego zniechęcenia społeczeństwa do zwiedzania muzealnych zakamarków poradziło sobie Muzeum Sztuk Użytkowych w Poznaniu.

 

W królewskich progach

Przyjezdnych może nieco zdziwić fakt, że oddział Muzeum Narodowego – Muzeum Sztuk Użytkowych ulokowano w Zamku Królewskim na Wzgórzu Przemysła. Ze względów historycznych jest to jednak usprawiedliwione posunięcie, bo od XVIII wieku w budynku przyzamkowym znajdowało się archiwum grodzkie, a później państwowe. Po wojnie przystosowano budynek Raczyńskiego (nazwany tak od nazwiska fundatora) do instytucji muzealnej i otwarto w nim nowy oddział Muzeum Narodowego – Muzeum Rzemiosł Artystycznych. Kwestią czasu było, po zakończeniu budowy zamku królewskiego, połączenie obu budowli i zwiększenie przestrzeni muzealnej dla „użytkowych” eksponatów. I tak oto codzienność wdarła się do królewskich sal, wypełniając je (nie)zwykłymi przedmiotami, których używali nasi przodkowie i które używamy my, ludzie XXI wieku. Niby tacy jesteśmy nowocześni, a jednak ciągle bazujemy na tym, co wymyślono setki lat temu. Myślę, że to jest w tym muzeum najciekawsze – zobaczyć i uświadomić sobie, że niczym się nie różnimy w swych potrzebach i pragnieniach od ludzi, którzy byli tu przed nami.

Pan Monopoly zwiedza Poznań - Zamek Przemysła

Zamek Przemysła vel Zamek Królewski odwiedziliśmy swego czasu z Panem Monopoly z okazji wypuszczenia poznańskiej edycji tej kultowej gry. Tutaj znajdziesz całą fotowycieczkę z kultowym wąsaczem.

 

Na początku była ciemność

Chronologiczny układ prezentowanych muzealiów pomaga zwiedzającym uporządkować sobie w głowie daty i fakty, sprawia, że oglądane rzeczy są umiejscowione w czasie i przestrzeni. Rozpoczynając od sali, prezentującej przedmioty ze średniowiecza, wraz z kolejnymi pomieszczeniami przechodzimy przez następujące po sobie epoki i widzimy, jak zmieniały się style, mody, organizacja przestrzeni itp. W prawidłowym odbiorze danych przedmiotów czy też całych okresów historyczno-artystycznych pomaga nam również gra światła i cienia. Najlepiej widać to w sali, w której przedstawia się czasy średniowiecza – spowita mrokiem wymusza na nas skupienie uwagi na tym, co istotne. I tak oto z ciemności wyłaniają się pierwsze przedmioty codziennego użytku, które towarzyszą nam i dzisiaj – skrzynie, stół, naczynia, monety, sakralia. Kierując się do kolejnej sali, symbolicznie opuszczamy okres ciemny w dziejach i wkraczamy w nowożytność – nową epokę światła.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam sposób prezentacji tego przepięknego siodła z XVII wieku, pomyślałam sobie – wow! Majstersztyk! Tak cenną rzecz można by spokojnie zamknąć za szklaną gablotą i pewnie każdy zwiedzający zaledwie rzuciłby okiem na to cudo. Tymczasem ekspozycja na instalacji przypominającej konia, możliwość przyjrzenia się każdemu szczegółowi z dosłownie każdej strony i poczucia w nozdrzach zapachu zupełnie zmienia sposób odbioru. Idźcie się przekonać, koniecznie!

 

Muzeum, które można dotknąć i powąchać

Największą zmorą muzeów jest ich „nietykalność”, a więc zasada, mówiąca krótko: patrz i podziwiaj, ale nie zbliżaj się do sznurka, odgradzającego w sposób magiczny widza od przedmiotu. Karą za przekroczenie granicy jest najczęściej wycie alarmu i srogie spojrzenie pani salowej, strzegącej podległych jej opiece skarbów. Zrozumiała jest dla mnie konieczność ochrony zabytkowych przedmiotów, jednak jako odwiedzająca muzeum żądna jestem tego, aby to, co widzę, dotknąć, powąchać, posmakować – chociażby symbolicznie! Na szczęście Muzeum Sztuk Użytkowych spełnia – oczywiście w granicach rozsądku – me marzenia o dostępności muzealiów, działając nie tylko na zmysł wzroku, ale i węchu oraz dotyku. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do sali, prezentującej styl rokoko, właściwy dla „stulecia porcelany”. Piękne zastawy stołowe, efektowne koronki, niesamowita elegancja i wyrafinowanie, które podkreślają również zapachy. Każdy odwiedzający obowiązkowo powinien zabawić się w zgaduj-zgadulę i spróbować rozszyfrować ukryte w pudełkach wonności – najpopularniejsze zapachy tej epoki. Gwarantuję wam, że czując je w nosie i w głowie, zupełnie inaczej patrzy się na ubrania czy rzeczy codziennego użytku – zapach sprawia, że nasz obraz tamtych czasów staje się bliższy i bardziej kompletny.

Zgromadzona pod szklaną kopułą porcelana robi niezwykłe wrażenie – można do niej spokojnie podejść bez obawy o strącenie kruchej filiżanki na ziemię. Na krzesłach co prawda nie można siadać, ale z pewnością nie będzie problemu z przyjrzeniem się detalom.

Świetną zabawą dla dzieci i dorosłych jest przymierzanie strojów z różnych epok w sali spotkań. Do waszej dyspozycji są ubiory różnych rozmiarów wraz z nakryciami głowy, a także duże lustro, w którym można się przejrzeć. Zmysł dotyku zostanie również dopieszczony w drugim kącie tej sali, gdzie znajduje się przeszklony sześcian z otworami, umożliwiającymi włożenie do środka dłoni i sprawdzenie ciężkości różnych rodzajów filiżanek. To namacalne stwierdzanie różnic pomiędzy wagą porcelanowego a np. ceramicznego naczynia działa na wyobraźnię lepiej niż niejedna prezentacja multimedialna.

W tym kącie można spełnić dziecięce marzenia o przebieraniu się w piękne stroje z dawnych lat – jest lustro, są wszystkie potrzebne elementy garderoby, no i co ważne – nikt nad nami nie stoi i nie każe się pospieszyć 🙂 Świetne miejsce na stylizowaną sesję fotograficzną.

 

Piękno jako wartość dodana

Można by wiele pisać o unikatowych zgromadzonych w zamkowych salach muzealiach, ich randze i funkcji. Z pewnością doceni je każdy zainteresowany tematem zwiedzający. Wszystkie te przedmioty łączy jednak jedna cecha, którą zauważy nawet historyczny laik – piękno. Może wydać się to banalne, małostkowe i nic nie wnoszące do tematu, ale moim zdaniem jest to wartość dodana Muzeum Sztuk Użytkowych. Nie dość, że prezentuje przedmioty nam bliskie, codzienne, znane, to w dodatku w pięknych aranżacjach. Wizyta w tym muzeum to prawdziwa uczta dla wzroku i chociażby dlatego warto się tam wybrać. Skoro otaczamy się użytkowymi przedmiotami, zwróćmy choć raz uwagę na ich niesamowitość.

Przeszklone duże gabloty dają możliwość wyeksponowania naprawdę sporej ilości pięknych przedmiotów. Dodatkowo o każdym z nich można dowiedzieć się więcej, korzystając z ekranu multimedialnego, usytuowanego na wprost.

W MSU można przyjrzeć się niemalże całym pokojom, urządzonym w określonym stylu. Tutaj – klasycyzm, empire, biedermaier – widoczne tutaj proste, ale zarazem dekoracyjne formy i ornamenty to wyraz zamiłowania do praktyczności i wygody.

 

Meble z powyższego zdjęcia pochodzą z jadalni klasycystycznej, ale nie znajdziecie jej w żadnym widocznym miejscu poszczególnych sal. Jest dość dobrze ukryta, głównie za sprawą… niewielkich rozmiarów. Takich miniaturowych modeli jest w MSU więcej, a ich odnalezienie zostawiam już wam.

Garść praktycznych informacji

Muzeum Sztuk Użytkowych w Poznaniu nie wydaje zwiedzającym audioprzewodników. Można natomiast korzystać ze znajdujących się w każdej sali ulotek opisujących najciekawsze eksponaty. Zresztą nawet nie zagłębiając się w lekturę dodatkowych tekstów, a jedynie czytając opisy przy gablotach, można się sporo dowiedzieć. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość zainstalowania aplikacji mobilnej Skarby MSU (dostępnej dla systemów Android i iOS). Spacer po salach muzealnych można wtedy wzbogacić o ciekawe filmy animowane, dotyczące konkretnych eksponatów, a po obejrzeniu materiału rozwiązać zadanie, za które można otrzymać wirtualny skarb MSU! Fajne jest też to, że aplikacja dostępna jest również w języku angielskim. Wybierając się do muzeum nie można pominąć też wejścia na 43 metrową wieżę, które jest w cenie biletu (chyba, że wybieramy się tam we wtorek – wtedy wszystko jest bezpłatne). Warto spojrzeć przy tej okazji na Poznań i okolice nieco z góry – w końcu to jedyne tego typu miejsce w mieście. Zanim jednak wejdziecie na wieżę, zwróćcie uwagę na salę poświęconą Przemysłowi II i dziejom zamku – wśród układanek czy ekranów multimedialnych wszystkie dzieci poczują się jak ryba w wodzie. Na koniec zwiedzania można zajrzeć do muzealnego sklepiku.

Propozycje audiowizualne, które można znaleźć w MSU to fajna opcja nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Dobrze zrobione animacje, ciekawie prowadzona narracja, wciągające tematy – warto poświęcić chwilę i założyć słuchawki na uszy, nie pożałujecie. 


«

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.