Mural „Poznańska Wenecja” na Chwaliszewie autorstwa Agnieszki Pakuła, Agaty Czeremuszkin-Chrut, Katarzyny Kowalskiej i Michała Kossuta.
Trzy propozycje inspirowane archiwalnymi zdjęciami Chwaliszewa, spośród których drogą selekcji, również przy udziale internautów i mieszkańców Poznania, wybrano jeden projekt do ostatecznej realizacji.
Przede wszystkim trzeba pomyśleć o odpowiedniej powierzchni, podkreśla Agata Czeremuszkin-Chrut. Elewacja musi być oczyszczona – niepyląca, stabilna i zagruntowana tak, żeby nie chłonęła zbyt mocno farby podczas samego malowania i stanowiła z farbą trwałą powłokę, która nie spłynie w razie deszczu. W przypadku muralu na Chwaliszewie sprawa była o tyle ułatwiona, że ścianę przygotowali organizatorzy Czapski Art Foundation wraz z Nową Gazownią i zadbali o jej zabezpieczenie. Dzięki temu artyści mogli pracować na gotowej powierzchni i skupić się już „tylko” na kwestiach techniczno-artystycznych. A te, jak można się domyślać, wymagają nie lada zaplecza. Farby do malowania na zewnątrz (ilości hurtowe!), farby i spraye artystyczne, ruchome rusztowania, rzutnik, folie, taśmy malarskie, szpachle, wałki, szmaty i pędzle to podstawowy rynsztunek artysty, podchodzącego do pustej ściany z gotową koncepcją w głowie.
Pierwsze szkice są niezwykle ważne. Rozplanowanie całości, zaznaczenie najważniejszych elementów, utrzymanie proporcji to podstawa dalszej pracy, zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z okrągłym, a więc bardziej wymagającym budynkiem, jak w przypadku Nowej Gazowni.
W przypadku chwaliszewskiego malowidła temat realizacji był z góry ustalony. Artyści musieli przy planowaniu koncepcji wziąć pod uwagę historię miejsca, bazowali więc na starych zdjęciach architektury Chwaliszewa, które zmontowali w podłużną kompozycję. Spośród trzech spójnych propozycji wybrano jedną, zakładającą stworzenie malowidła odbiegającego od realistycznych przedstawień. W trakcie pracy na ścianie okazało się, że efekt jest mocno ekspresyjny i futurystyczny – zaznacza Agnieszka Pakuła. Projekt zakładał bowiem jedynie kompozycję, ogólny zarys i najważniejsze elementy, a całość trzeba było wypełnić atrakcyjną dla oka tkanką malarską, która powstaje spontanicznie. Stąd rezultat nieco odbiegający od wstępnego szkicu, ale równie intrygujący.
Autorzy w przerwie od pracy nad muralem – zmęczeni, ale uśmiechnięci. Narada na temat dalszych kroków to obowiązkowy aspekt współtworzenia jednego dzieła.
Przenoszenie projektu na ścianę odbywało się za pomocą projektora. Cała zabawa na tym etapie to dostosowanie sprzętu, odległości i innych parametrów, wspominają artyści. Poza tym, w przypadku okrągłego budynku Nowej Gazowni, trzeba było pracę podzielić na etapy, żeby uzyskać zadowalający efekt z każdej strony. Istotne jest tu choć częściowe oznaczenie na ścianie przeniesionych płaszczyzn, żeby po wyłączeniu sprzętu można było przystąpić do dopieszczania całości i wypełniania jej farbami. Dodatkowym wsparciem dla autorów murala są wydrukowane projekty, na które można spojrzeć w dowolnym momencie wykonywania pracy.
Farba i pędzel, no i pod ręką wydrukowany projekt, który należy przenieść na pustą ścianę. To najbardziej ekscytujący moment – patrzysz na szkic, a spod ręki i tak wypływa nieco zmodyfikowany obraz, będący efektem spontanicznych ruchów pędzla.
Przy malowaniu murala na ścianie ważne jest, aby podzielić między sobą zadania. Później pozostaje na bieżąco przyglądać się efektom pracy i omawiać kolejne etapy działania.
Praca na wysokościach – z takim wyzwaniem musi się zmierzyć każdy artysta, pracujący w przestrzeni miejskiej. Kwestie techniczne są niezwykle ważne, bez fazy przygotowawczej nie ma mowy o płynności i powodzeniu całej akcji muralowej.
W malowaniu murala istotna jest logistyka i cała strona techniczna. To ona, według Katarzyny Kowalskiej jest najtrudniejsza. Zmaganie się z pogodą, rusztowaniem, technologią i zsynchronizowanie tych wszystkich działań, czyli cała faza przygotowawcza – to nastręcza najwięcej trudności. Sam proces przenoszenia schematu na ścianę i malowanie to czysta przyjemność. Przyjemność, dodajmy, która trwa od poniedziałku do piątku od rana do wieczora z przerwami na posiłki czy nieprzewidziane opady deszczu. Dlatego też wszystkim, którzy dopiero zaczynają swą przygodę z malowaniem wielkoformatowym w przestrzeni miejskiej współautorka „Poznańskiej Wenecji” zaleca dokładne przemyślanie projektu. Należy pamiętać przede wszystkim o tym, że mural jest specyficznym medium i trzeba go przenieść na ścianę w wyznaczonym czasie.
Pracę należy podpisać – w końcu to dzieło na lata i będą je oglądać setki przechodniów.
Ważną i ciekawą częścią pracy nad muralem są zawsze żywe reakcje przechodniów i mieszkańców. Niejednokrotnie zdarzało się, że opowieści o historii dzielnicy i niekończące się pytania o mural i jego założenia zakłócały rytm pracy, wspomina Agata Czeremuszkin-Chrut, bywało nawet, że ludzie oferowali pomoc w malowaniu! Ta ciągła interakcja sprawiła, że niektórych mieszkańców Chwaliszewa autorzy poznali bardzo dobrze, a ich pozytywne opinie na temat efektu sprawiły, że satysfakcja z pracy była jeszcze większa.