Fort VII: Muzeum Martyrologii Wielkopolan

Fort VII – Muzeum Martyrologii Wielkopolan
W XIX. wieku Prusacy zamienili Poznań w Festung Posen, czyli w miasto-twierdzę i otoczyli je 18 fortami artyleryjskimi. 70 lat później naziści wykorzystali jeden z nich w celu zniszczenia polskości na tym terenie. Fort VII, bo o nim mowa, stał się Koncentrationslager Posen i do dzisiaj w świadomości poznaniaków jest miejscem kaźni i symbolem straszliwej okupacji niemieckiej w czasie IIWŚ. Tę historię opowiada Muzeum Martyrologii Wielkopolan.

Najważniejsze informacje
Dojazd komunikacją:
Najbliższe przystanki autobusowe: Bukowska I, Polska
- Godziny otwarcia:
-
wt-sb 10:00-17:00 od marca do października
wt-sb 10:00-16:00 od listopada do lutego
ndz i święta 10.00-16.00
- Bilet wstępu:
- 6 zł normalny, 3 zł ulgowy
Czym był Fort VII
Paradoksalnie, oryginalny napis Koncentrazionslager Posen nad wejściem do bramy głównej fortu może być nieco mylący. A to dlatego, że większości z nas nazwa „obóz koncentracyjny” kojarzy się z obozami w Oświęcimiu, Treblince, Sobiborze – czyli ogromnymi kompleksami otoczonymi drutem kolczastym, z barakami, wieżami strażniczymi i miejscami pracy przymusowej. Najczęściej określenie to przywodzi na myśl komory gazowe, krematoria i cały diaboliczny plan eksterminacji europejskich Żydów przez niemieckich nazistów. Jednak żadne z powyższych skojarzeń nie pasuje do obozu, jaki Niemcy stworzyli w poznańskim Forcie VII.
Późniejsze nazwy miejsca, tj. Obóz Przejściowy (Übergangslager) oraz Więzienie Policji Bezpieczeństwa i Obóz Wychowawczy Pracy (Polizeigefängnis der Sicherheitspolizei und Arbeitserziehungslager) dają już lepsze pojęcie o charakterze obozu. Mówiąc krótko, Niemcy wykorzystali XIX-wieczny fort pruski jako obóz dla „zdecydowanie po polsku myślących nacjonalistycznych warstw ludności”. I tak wilgotne i zimne pomieszczenia forteczne zmieniły się na cele dla powstańców wielkopolskich, księży, inteligentów, nauczycieli czy urzędników państwowych. Nie brakowało też ludzi z łapanki lub osób, których pod byle pretekstem oskarżono o działalność wrogą wobec Rzeszy. A prawo okupacyjne dawało oprawcom niezliczone możliwości: nieuprawnione użycie roweru, robienie zakupów w godzinach przeznaczonych wyłącznie dla Niemców, posiadanie śpiewników z pieśnią Boże coś Polskę … . Przykład z mojej rodziny – pradziadek mojej żony trafił do Fortu VII za to, że jako strażnik szmuglował żywność dla Żydów pracujących przy robotach przymusowych.
Można więc powiedzieć, że Fort VII był bardziej obozem policyjnym niż koncentracyjnym. Więźniów nie wykorzystywano do prac przymusowych, jak to było choćby w Oświęcimiu. Nigdy też nie wybudowano na terenie fortu urządzeń do masowej, zaplanowanej zagłady, choć rozstrzeliwanie więźniów nie było rzadkością. Fort VII był więc bardziej więzieniem, aniżeli obozem w powszechnym rozumieniu tego słowa. Dla więźniów jednak wcale nie oznaczało to lepszego traktowania – wręcz przeciwnie!
Koniecznie z przewodnikiem!
Zanim zaczniesz zwiedzanie, moja pierwsza i najważniejsza rada: koniecznie zakup w kasie drukowany przewodnik lub najlepiej wykup zwiedzanie z przewodnikiem. Nie mówię tego dlatego, że jestem przewodnikiem i robię sobie reklamę. Szczerze, najwygodniej i taniej będzie wykupić wycieczkę z przewodnikiem w kasie muzeum, niekoniecznie u nas. W przeciwnym razie bez jakiegokolwiek przewodnika nie doświadczysz tego miejsca w pełni. Niestety wewnątrz jest niewiele tablic informacyjnych czy szerszych opisów poszczególnych cel. Nie ma też innych nośników informacji, jak choćby głośniczków wmontowanych w ściany, z których usłyszeć można relacje świadków (rozwiązanie z Muzeum Czerwca 56). Skutek jest taki, że bez przewodnika obok wielu miejsc przejdziesz zupełnie obojętnie i niewiele wyniesiesz z takiej wycieczki. Dlatego usilnie namawiam, wykupcie wycieczkę z przewodnikiem lub przynajmniej drukowany przewodnik. Nie pożałujecie!
Doświadczenie zwiedzania
Aby najlepiej opisać doświadczenia, czekające na zwiedzających Fort VII, będę wielokrotnie odnosił się do zwiedzania obozu Auschwitz. Wszak jest to najliczniej odwiedzany obóz koncentracyjny i wielu z czytelników tego tekstu musiało już tam być.
Po pierwsze, obszar zwiedzania jest nieporównywalnie mniejszy. Fort niemal w całości był wykorzystywany jako obóz, lecz dla zwiedzających udostępniono jego niewielki fragment. To sprawia, że całą ekspozycję można spokojnie zwiedzić w godzinę i będzie to zwiedzanie bardzo dokładne. Po drugie, panuje tu zupełnie inna atmosfera – jest mroczna i klaustrofobiczna. Przerobione na cele pomieszczenia forteczne są ciemne, surowe i ciasne. W murach brakuje okien na zewnątrz, ściany nie są pokryte żadnym tynkiem, widać gołą cegłę. Korytarze są ciasne, niekiedy umożliwiają przejście tylko jednej osobie. Gdyby nie ogrzewanie, panowałby tam przenikliwy chłód, co dodatkowo działa na wyobraźnię i pozwala wczuć się w niedolę więźniów. W dwóch celach i w jednym korytarzu ustawiono figury ludzkich rozmiarów, najwięcej w celi nr 69, do której można zajrzeć przez kraty. Widać przez nie tłum uwiezionych, ale tylko tych blisko krat – dalsze figury giną w mroku celi. Tuż obok przy schodach znajduje się jedna z najmniejszych cel używana jako karcer. W niej również jest figura, ale jedna, siedząca i wtulona w róg celi, jakby trzęsła się z zimna. Zresztą zobaczcie kilka przykładów na poniższych zdjęciach.
Trzecią najbardziej widoczną różnicą między Fortem a Auschwitz jest kwestia oryginalności. Jeżeli zwiedzaliście Auschwitz, widzieliście oryginalne sterty okularów, butów, kufrów. Chodziliście po oryginalnych barakach z tymi samymi pryczami, na których spali więźniowie. W Forcie VII tego nie doświadczycie, gdyż w 1944 r. obóz został przeniesiony do podpoznańskiego Żabikowa. Okupant miał więc sporo czasu na zatarcie śladów swoich zbrodni, nie tak jak w Auschwitz. Po przeniesieniu obozu Fort był przeznaczony na użytek firmy Telefunken, a po wojnie stał się własnością Ludowego Wojska Polskiego. Zatem jedynym ,,oryginałem” z obozowego życia jest sam obiekt: cele, korytarze, karcere, wejście główne, a nad nim napis ”Koncentrationslager Posen” i runy SS do niedawna ukryte pod warstwą farby. Jednak, jak już pisałem, nie będziecie mieli szansy tego docenić bez przewodnika, choćby tego drukowanego.

Akcja T4 i komora gazowa
A teraz pewnie myślicie: ,,jaka komora gazowa? Przecież pisałeś wcześniej, że Fort VII to nie był obóz śmierci i nie ma nic wspólnego z zagładą Żydów”. To prawda, niemniej to w tym obozie po raz pierwszy Niemcy zastosowali gaz do celów eksterminacji ludności cywilnej. Akcja pod kryptonimem T4 miała na celu eksterminację ludzi psychicznie chorych i cierpiących na inne schorzenia. Narodowosocjalistyczna propaganda określała takich ludzi jako ,,życie niewarte życia”, które zagraża czystości aryjskiej rasy panów. W 1939 roku naziści przekuli te diaboliczne hasła w czyn i przystąpili do mordowania, między innymi w Forcie VII. Do tego celu wykorzystali remizy artyleryjskie jako komory gazowe. Były to ślepe korytarze, pierwotnie służące jako schrony dla dział, amunicji i obsługi na czapie fortu. Po zapędzeniu ofiar do takiej remizy oprawcy uszczelniali (a właściwie wybrani do tej roboty więźniowie) wszystkie szczeliny, a następnie wpuszczali wężem do środka tlenek węgla. W taki oto sposób doszło do pierwszego w historii użycia komór gazowych.
Tak jak cały fort, remiza wykorzystana jako komora gazowa przetrwała w nienaruszynym stanie i jest częścią ekspozycji – czytaj, można do niej wejść. Lecz po raz kolejny powtarzam, nie docenicie tego miejsca bez przewodnika. Wejdziecie do środka, być może zupełnie bezwiednie, nieświadomi horroru, jaki się w niej wydarzył. A kto wie, może po przeczytaniu opisu z przewodnika wcale nie będziecie chcieli tam wchodzić. Ja osobiście nie mam już ochoty powtarzać tego doświadczenia.
Zbrodniczej akcji T4, której Fort VII był świadkiem, została poświęcona osobna wystawa w jednym z pomieszczeń fortu. Jest bardzo niewielka, jednak wielce wymowna i bardzo, ale to bardzo uderzająca. Zestawia dwa skrajne konteksty – z jednej strony mamy rekonstrukcję sali szpitalnej. Są łóżka szpitalne, stare narzędzia lekarskie, gabloty – czyli miejsce bezpieczne, miejsce, w którym jedni opiekują się drugimi. Z drugiej zaś strony mamy propagandowe plakaty dehumanizujące osoby chore psychicznie. Pod ich wizerunkami są napisy Idioten! lub wyliczenia, ile kosztuje utrzymanie jednego chorego. A tuż obok łóżka stoją butle na tlenek węgla – gazu, którego użyto w Forcie VII. Muszę przyznać, że wystawa jest genialna w swoim przekazie. Mówi sama za siebie i nawet nie potrzeba do niej specjalnie przewodnika, by ją zrozumieć.

Podsumowanie – kto doceni, a kto nie.
Na koniec pewne spostrzeżenie, dotyczące zwiedzania obozów zagłady ogólnie, nie tylko Fortu VII. Aby w pełni docenić powagę takich miejsc, konieczna jest pewna wrażliwość i znajomość historycznego kontekstu. Osoby dorosłe w znacznej większości mają to i to, niemniej jako przewodnicy zauważamy brak tej wrażliwości wśród uczniów poniżej 16-17 lat. Nie chcę powiedzieć, że wszyscy poniżej tego wieku nie zrozumieją ekspozycji, ale widziałem kilka razy młodsze grupy zupełnie nieprzejęte tym, że odwiedzają cele więzienne, gdzie katowano ludzi lub ich gazowano. Dlatego skłaniam się ku wnioskowi, że tematy ludobójstwa nie są odpowiednie na wycieczki szkolne dla podstawówki, gimnazjum, a nawet wczesnego liceum. Dla wszystkich innych, szczególnie zainteresowanych tematem gorąco polecam wizytę – tylko pamiętajcie, koniecznie z przewodnikiem, choćby drukowanym!