Takie przekonanie pojawiło się w Wielkopolsce już przed wojną i wynikało z nie najlepszego traktowania powstańców wielkopolskich w środowisku weterańskim. Niedoceniani towarzysze broni silnie akcentowali rolę wielkopolskiego zrywu niepodległościowego, bo bezpośrednio dzięki niemu Poznań wywalczył sobie wolność na – jak się później okazało – 20 lat. Zwycięska walka zbrojna zawsze stanowiła dobry argument w dyskusji, tyle że w Poznaniu była tak naprawdę tylko jednym z kilku etapów dochodzenia do wolności. Aby powstanie mogło się udać, trzeba było najpierw lat pracy nad społeczeństwem, żmudnego umacniania wśród ludzi świadomości narodowej, zajęcia się polską gospodarką, nauką i kulturą – trzeba było całego procesu pracy organicznej, który w Wielkopolsce pozwolił z powodzeniem prowadzić „najdłuższą wojnę nowoczesnej Europy”. Mówiąc o Powstaniu Wielkopolskim jako o jedynym zwycięskim, nie zapominajmy, że mamy na koncie jeszcze trzy inne – przeciwko Prusakom w latach 1806-1807, przeciwko Austriakom w 1809r. oraz III Powstanie Śląskie z 1921r., zwane również wielkopolsko-śląskim – wszystkie zakończone zwycięstwem!
W okresie międzywojennym jednym z najbardziej aktywnych działaczy niepodległościowych w Poznaniu, a zarazem propagatorem wielkopolskiego zrywu był Stanisław Rybka-Myrius. To on twierdził, że 27 grudnia 1918r. doszło do szturmu gmachu prezydium policji, którego w rzeczywistości nie było, bo budynek został zajęty w wyniku porozumienia polsko-niemieckiego, a walki toczyły się jedynie na ulicy. Opowieści Rybki stały się częścią mitów powstańczych, a jego nazwisko posłużyło do nazwania procesu zmyślania, opowiadania bzdur – w skrócie – rybkowania.
Wersji jest oczywiście kilka, ale najprawdopodobniej ta, która mówi o śmierci w walce z granatem w ręku jest fałszywa, choć najlepiej wpisuje się w schemat opowieści o bohaterskim przelewaniu krwi. Nadużyciem jest też odmalowywanie Ratajczaka jako silnie podchmielonego mężczyzny, który w amoku strzela w okna prezydium policji, wystawiając się tym samym na szybką śmierć. Najprawdopodobniej Franciszek Ratajczak zginął od strzału w plecy, oddanego przez niemogącego wytrzymać napięcia młodego niemieckiego żołnierza, siedzącego przy wejściu do gmachu prezydium policji. Maszerujący z Zamku w kierunku Bazaru oddział, który zamykał swą osobą Ratajczak, pełniący funkcję szefa kompanii straży i bezpieczeństwa, był łatwym celem dla zdezorientowanych Niemców.
Historycy twierdzą, że Powstanie Wielkopolskie wybuchło między godziną 16.00 a 16.30 i są to najdokładniejsze ramy czasowe, jakie można ustalić, korzystając z dostępnych źródeł. Próżno więc szukać w Poznaniu jakiejś „godziny W”, choć pokusy oczywiście się pojawiają, bo Poznań nie chce być gorszy od Warszawy. Dość popularna wśród niektórych kręgów interesujących się tematem powstania jest teza, jakoby zryw niepodległościowy w Poznaniu rozpoczął się o 16.40, co ma potwierdzać znaleziony w jednym z jeżyckich kościołów dokument. Dokładne analizy przemarszu wojsk przez Poznań nie pozwalają jednak potwierdzić tej godziny, co skazuje nas na przyjęcie wersji „około”.
Więcej na temat legend i stereotypów związanych z Powstaniem Wielkopolskim usłyszycie podczas prelekcji dr. Marka Rezlera, wygłoszonej w 2014r.:
1 komentarz
-
-
Kwiecień 22ndPozno, bo pozno, ale przypomne inne powstanie – tez wielkopolskie, tyle ze o 112 lat wczesniejsze. Poza ta roznica okolicznosci byly bardzo podobne.